wtorek, 18 stycznia 2011

Wszystko o piłce nożnej: Człowiek, który zaprzeczył prawom fizyki!

Wszystko o piłce nożnej: Człowiek, który zaprzeczył prawom fizyki!

Człowiek, który zaprzeczył prawom fizyki!

Roberto Carlos!
Po niewiarygodnym trafieniu z rzutu wolnego przeciwko Francji w 1997r, wiele osób stwierdziło, że zaprzeczył prawom fizyki!






Roberto Carlos przypomniał się ponownie, strzelając  bezpośrednio z rzutu rożnego!



wtorek, 11 stycznia 2011

Futbol na wesoło:) - warto przeczytać:)

Sędzia z B- klasy

Był w Warszawie taki sędzia- oryginał. Absolwent Wydziału Prawa Uniwersytetu Warszawskiego, ale bez pojęcia jeśli chodzi o sędziowanie. Nigdy nie potrafił awansować z B- klasy. Kiedyś z powodu nakładki w polu karnym podyktował rzut wolny pośredni z pięciu metrów od bramki. Drużynie broniącej kazał się ustawić w murze za bramką. Odliczył krokami odpowiednią odległość 9, 15 metra. i nie chciał słyszeć tłumaczeń, że nie zna przepisów, bo w takim przypadku mur powinien stanąć na linii bramkowej. Drużyna broniąca najpierw zdębiała, potem chciała zejść z boiska, ale przeciwnicy zachowali się godnie. Pogadali z rywalami, mur ustawili tam, gdzie chciał sędzia- za bramką, a oni strzelili w aut. 


Kobiece podejście

Listkiewicz: "Mając 30 lat sędziowałem finał Pucharu Polski kobiet w Elblągu. Pawafag Wrocław grał z drużyną z Sosnowca. Przyjechaliśmy na stadion półtorej godziny przed meczem. Wychodzimy na boisku, stoją już tam piłkarki, jest losowanie. Obie kapitanki, dziewczyny ładne i dobrze zbudowane, nachylają się i mówią do mnie jednym głodem: "panie sędzio, dlaczego tak późno? My już wczoraj wieczorem czekałyśmy z szampanem" Rozumiem, że nie było w tym podtekstów korupcyjnych, jedynie towarzyskie"


Miejsca Intymne

 Kiedy Andrzej Strejlau był trenerem Legii Warszawa, miał swoją metodę sprawdzania, czy piłkarze w trakcie letnich urlopów spędzają czas zgodnie z jego wskazówkami- czyli na treningach. Testerów sprawdzających jeszcze nie było, więc każdemu po powrocie z urlopu kazał się rozebrać do naga i patrzył, czy zawodnik jest opalony. Jeśli tak, to znaczy, że wylegiwał się na plaży, zamiast ćwiczyć, i dostawał karę finansową.  Jeśli ktoś był opalony również w miejscach intymnych, to znaczy, że przebywał na plaży niedozwolonej i dostawał podwójna karę.


Druga wanna

Lata 80., Strejlau był wtedy dyrektorem w Legii. Odbywała się narada na temat estetyki obiektów sportowych.  Ktoś zaczyna krytykować: „Czego tu wymagać, skoro na Legii, w tak ważnym klubie, szatnia sędziowska jest zbita z desek, w toalecie jest tylko wanna, a do kibelka trzeba iść ze 100 metrów i robić siusiu razem z kibicami?” Wielu sędziów nie chciało chodzić do publicznych toalet i załatwiało potrzebę do wanny, w której po meczu brali kąpiel. Na to podnosi się dyrektor Strejlau: „Przyjmuję krytykę, jutro do sędziowskiej toalety wstawimy drugą wannę”.
 
Futbol.pl, nr4 2008

sobota, 8 stycznia 2011

Kibice i wielki w Europie Lech - taki był rok 2010


Najciekawszy w historii finisz walki o mistrzostwo Polski, coraz bardziej wyrównana Ekstraklasa z wcale nie tak słabym poziomem (Lech robi furorę w LE, a w lidze jest 11.) i odmłodzona, perspektywiczna reprezentacja - rok 2010 dla polskiej piłki nie był stracony.

Kibice i Lech znakami jakości polskiej piłki

Można narzekać, że Ekstraklasa wciąż nie może się doczekać na sponsora, a kluby takie jak Ruch i Wisła stanowczo za wcześnie odpadły z kwalifikacji do Ligi Europejskiej, ale w polskiej piłce w mijającym roku zdecydowanie więcej było pozytywów. Dostarczyli ich kibice, którzy w sile ponad 83 tys. przyszli na osiem meczów 11. kolejki (Lech Poznań - Wisła Kraków 23 525, Legia Warszawa - Górnik Zabrze 19 239).

Sporą zaletą ligi jest to, że dzisiaj nikt nie wie, kto zostanie mistrzem, a w wyścigu po tytuł jest co najmniej sześć-siedem zespołów na czele z rewelacyjną Jagiellonią.
Dawno się nie zdarzyło, by tak dużo klubów w rodzimej lidze preferowało ofensywny styl gry i na dodatek przynosiło im to sporo korzyści. "Jaga" stawia na ofensywę i prowadzi w tabeli, lubująca się w długim rozgrywaniu piłki Wisła jest druga, stawiająca na widowiskowe stałe fragmenty Legia tuż za nią, dalej mamy pomysłowo grającą Koronę, a szóstą hołdującą systemowi 4-3-3, najczęściej atakującą Lechię.
Gry "na aferę" coraz mniej

Drwali stawiających na murowanie bramki, cięcie równo z trawą, próbujących uszczknąć coś po kontrze, a później byle wytrwać do ostatniego gwizdka, jest coraz mniej. Ktoś wskaże na Arkę, która momentami wygląda, jakby zebrała z portu co roślejszych dokerów. Ale trener Dariusz Pasieka ma przemyślaną strategię: za niewielkie środku zbudować solidny, twardo grający, niepękający przed nikim zespół. I wiecie co? Dysponujący o połowę mniejszym od Cracovii budżetem gdynianie są znacznie bliżsi utrzymania się w Ekstraklasie.

Najstarszy klub bez idoli, z chaotycznymi transferami

Sformułowanie "bardzo wyrównana liga" nie dotyczy tylko Cracovii, w której im więcej osób majstruje przy transferach, tym gorsze efekty. Na dodatek "Pasy" odprawiają piłkarzy, którzy identyfikowali się z klubem: Dariusza Pawlusińskiego i Marcina Cabaja. Ten pierwszy tylko dlatego, że klub nie chciał mu dać półtorarocznego kontraktu (upierał się przy rocznym). Zastanawiam się, kto ma być idolem dla młodych fanów "Pasów". Krzywicki, Klich, Ntibazonkiza? Bartosza Ślusarskiego już nie ma przy Kałuży, Radosława Matusiaka też za chwilę nie będzie.

"Plastik" to symboliczny, bo ostatni udany transfer Cracovii, dokonany jeszcze w erze Pawła Misiora - ówczesnego prezesa Cracovii. Został pozyskany z Bełchatowa za darmo i przyniósł Cracovii dużo korzyści. Co ciekawe, rok temu Pawlusiński wykrakał swój rozwód z klubem. Gdy udzielał wywiadu jako bohater Treningu Noworocznego 2010 r. powiedział:

- Dzisiaj odbieram gratulacje, jestem bohaterem, a za rok mnie tu już nie będzie - mówił Pawlusiński i tłumaczył, że nad strzelcami pierwszych bramek Noworocznym ciąży fatum. Kilku ostatnich rychło opuściło klub: Marcin Bojarski, Przemysław Kulig, Piotr Bania i Łukasz Szczoczarz. - Nie jestem zabobonny, ale mój kontrakt z Cracovią wygasa w grudniu 2010 roku. Najwyżej na przyszłoroczny Trening Noworoczny przyjdę w roli kibica - uśmiechał się Dariusz Pawlusiński.

Z dzisiejszej perspektywy widać, że błędem było odprawienie z ul. Kałuży trenera Oresta Lenczyka, przy którym "Pasy" wygrały chociażby dwumecz z Wisłą. - Nie chcę do przedostatniej kolejki trząść się to, czy spadniemy z ligi - uzasadnił rozwód z Wielkim Orestem profesor. Niedawno na forum jeden z kibiców skomentował to tak: "To w tym sezonie już od listopada mamy całkowitą jasność w tym temacie".

Wisła ma wreszcie sternika

Po drugiej stronie Błoń jeszcze niedawno było bardzo optymistycznie. Trenerskie metody Roberta Maaskanta podziałały zbawiennie na zespół, który wbrew mniejszemu od spodziewanego wsparcia Macieja Żurawskiego zaczął regularnie wygrywać, wspiął się na drugie miejsce i doszedł Jagiellonię na trzy "oczka". Sęk w tym, że przy Reymonta znowu lekko tąpnęło - klub pozbywa się bramkarza Mariusza Pawełka, a przede wszystkim braci Pawła i Piotra Brożków. Strata bliźniaków może być szczególnie odczuwalna. Obaj mieli sporo do powiedzenia w szatni, a bez "Brozia" siła rażenia Wisły będzie znacznie mniejsza.

Z moich informacji wynika, że "Biała Gwiazda" za Brożków nie wzięła ani cztery mln euro - jak podawały tureckie media, ani dwa mln euro - jak okazało się w czwartek, gdy prezes Trabzonsporu ogłosił, że Brożkowie są kupieni. Prawdziwą kwotą jest 2,8 mln euro, z czego dwa miliony do Krakowa trafią za napastnika Pawła, a 800 tys. euro za Piotra. W takim wypadku Wisła zrobiła dobry interes.

Paweł i Piotr - z małymi przerwami - w Krakowie są już od 11 lat i nie tylko Wisła, ale cała Ekstraklasa nie daje im "kopa" do rozwoju. Takim bodźcem może być za to wyjazd do szalejącego na rynku transferowym, a także w Super Lig Trabzonu. Pod skrzydłami Arkadiusza Głowackiego Brożkowie powinni się szybko zaaklimatyzować, a poza tym we dwójkę będzie im raźniej. Tym razem nikt ich nie rozdziela, jak to się działo przy wypożyczeniach do GKS-u Katowice (Paweł), czy Górnika Zabrze (Piotr). Paradoksalnie może się okazać, że z Trabzonu obaj będą mieli bliżej do reprezentacji Polski niż z Krakowa.

Ważna rola czeka teraz dyrektora sportowego Wisły - Stana Valckxa. Klub potrzebuje wzmocnień, a nie uzupełnień. Tymczasem Stan nie będzie dysponował takimi środkami, jakie miał w PSV Eindhoven, dla którego wyszukał w 2004 roku: Jeffersona Farfana (obecnie w Schalke), Alexa (obecnie w Chelsea) i bramkarza Heurelho Gomesa (obecnie w Tottenhamie Londyn).

Kto wie, czy największym osiągnięciem "Białej Gwiazdy" w mijającym roku nie były triumfy na krajowym podwórku, tylko decyzja właściciela Bogusława Cupiała o oddaniu realnej władzy przy Reymonta fachowcom z Bogdanem Basałajem na czele. Nie da się ukryć, że wszystkie zarządy Wisły - za wyjątkiem pierwszego ze Stanisławem Ziętkiem (ówczesny współudziałowiec Tele-Foniki, a przez to i klubu), były wybitnie marionetkowe. Przy całym szacunku, pozostali prezesi byli figurantami, by nie rzec "cynglami". Ślepo wykonywali polecenia bez względu na to, jakie mają skutki dla klubu. Wyjątek stanowił Tadeusz Czerwiński, który sprzeciwił się zwolnieniu Henryka Kasperczaka w grudniu 2004 roku i wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że ten sam prezes trzy miesiące wcześniej podpisał kontrakt z następcą "Henriego" - Wernerem Liczką.

- I co Tadziu teraz, będziemy mieli dwóch trenerów jednocześnie? Którego pensje bierzesz na siebie - pytał zirytowany Bogusław Cupiał, gdy jego podopieczny ociągał się z odprawieniem Kasperczaka.

- Reszta prezesów mogła zdecydować, czy kupić gładki, czy tańszy chropowaty papier toaletowy i na tym się kończyły ich kompetencje - obrazowo porównuje nasz informator znający dobrze panujące zwyczaje w Wiśle SA, a wcześniej w Wiśle SSA.

Nie ma gwarancji, że kierowana przez profesjonalistów Wisła już w maju będzie się cieszyć z mistrzostwa Polski, a później z podboju Europy. Sport jest ciągle nieprzewidywalny, ale zarząd krakowskiego klubu już tak. Dysponująca sporym kibicowskim potencjałem i pewnie nie najnowocześniejszym, ale dużym stadionem Wisła musi być skazana na sukces.

Reprezentacja Polski: (R)ewolucja Franza i Orłów

Sądząc tylko po wynikach rok 2010 nie należał do reprezentacji Polski. Występując w podstawowym składzie Orły Franza Smudy poniosły trzy porażki (0-6 z Hiszpanią, 0-3 z Kamerunem i 1-2 z Australią), czterokrotnie zremisowały (0-0 z Finlandią i Serbią, 1-1 z Ukrainą i 2-2 z USA), a dwa razy zwyciężały (2-0 z Bułgarią i 3-1 z WKS-em). Styl gry był na pewno o niebo lepszy od osiągniętych wyników, lecz najcenniejszym dokonaniem Smudy jest oczyszczenie drużyny z balangowiczów. Na jednym ogniu Franz upiekł zresztą dwie pieczenie, gdyż dodatkowo odmłodził zespół, a pokerowym zagraniem było powierzenie opaski kapitańskiej Jakubowi Błaszczykowskiemu. Co ciekawe, Kuba był jednym z większych sceptyków jeśli chodzi o ocenę dokonań kadry. Ale może to i dobrze, że kapitan stawia wysoko poprzeczkę przed swym zespołem?

Smuda zaczął rok wyjściową "jedenastką" (z meczu z Bułgarami): Kuszczak - Kowalczyk, Żewłakow, Glik, Dudka - Peszko, Murawski, Majewski - Błaszczykowski, Lewandowski, Obraniak.

W porównaniu do niej, w ostatnim spotkaniu, jakie rozegraliśmy w najsilniejszym zestawieniu (z WKS-em) było aż siedmiu nowych zawodników, w tym cała defensywa i bramkarz! Starcie z Wybrzeżem Kości Słoniowej zaczęliśmy w składzie: Fabiański - Piszczek, Wojtkowiak, Jodłowiec, Sadlok - Mierzejewski, Murawski, Matuszczyk - Błaszczykowski, Lewandowski, Obraniak.

Zmienili się ludzie, zmieniła się też jakość gry "Biało-czerwonych". Łatwiej stwarzamy okazje bramkowe, gramy z rozmachem, lecz ciągle musimy pracować nad defensywą.

W 2010 roku Franz wykazał się też namawiając do gry w barwach Polski Sebastiana Boenischa (zadebiutował we wrześniowym meczu z Ukrainą) i Adama Matuszczyka (z Białym Orłem na piersi wystąpił po raz pierwszy w majowym spotkaniu z Finlandią).

"Kolejorz" podbija Europę grą, ale już nie transferami


Najwięcej radości i splendoru polskiej piłce AD 2010 dostarczył Lech Poznań i jego kibice. "Kolejorz" długo się rozpędzał i w rywalizacji o Ligę Mistrzów ze Spartą Praga jeszcze zabuksował, lecz w walce o Ligę Europejską odprawił Dnipro Dniepropietrowsk. Gdy ekipa z Bułgarskiej wylosowała "grupę śmierci" z Manchesterem City, Juventusem i znacznie bogatszym od wszystkich polskich zespołów Red Bull Salzburg, większość ekspertów postawiła krzyżyk na mistrzu Polski. "Zdobędą jeden punkt za remis z Salzburgiem u siebie" - pojawiły się prognozy. Tymczasem podopieczni Jacka Zielińskiego, a później Jose Mari Bakero walczyli jak natchnieni grając nowocześnie, do przodu. Każdy z tych meczów był spektaklem, a 3-1 z "The Citizens", 3-3 i 1-1 z Juve przejdą do historii polskiej piłki.

Mam nadzieję, że wyjście z piekielnie mocnej grupy A nie jest końcem pucharowej przygody i dwumecz z SC Braga nie spowoduje, że czar pryśnie. Na razie wieści z obozu "Kolejorza" są smutne: jeden z liderów ofensywy - Sławomir Peszko przy pierwszej okazji odszedł do prawdopodobnie słabszego klubu (FC Koeln). To smutny obraz Ekstraklasy. Ledwie pogodziliśmy się z wyjazdem największej gwiazdy ligi - Roberta Lewandowskiego, a już musimy przełknąć kolejne gorzkie pigułki: Peszko, Brożkowie, a w kolejce czeka Grosicki. Jakby ktoś rzucił hasło: "Uciekać z Polski, kto tylko może!".

Lech kończy rok smutnym akcentem, bo jego kibice nie mają powodów, by cieszyć się z powrotu Bartosza Ślusarskiego, który stanowił o sile "Kolejorza" w czasach, gdy przy Bułgarskiej bieda piszczała, a drużyna mogła tylko sobie pomarzyć o mistrzostwie Polski.

Przed rokiem 2011 życzę wszystkim klubom i ich fanom, by polska Ekstraklasa przestała być ligą dla ubogich i tych, którzy chcą się wypromować. Niech przybywa piłkarzy pokroju Manuela Arboledy, którzy nie prezentują wysokie umiejętności (rodem z najsilniejszych lig), a Polskę traktują jak kraj docelowy, a nie przerzutowy.

http://michalbialonski.blog.interia.pl/?id=2003519

Stadion piękny, stadion (za) drogi?!

Stadiony przed EURO 2012 powstają jak na drożdżach. W moim przekonaniu, to element skoku cywilizacyjnego, który jest konieczny, aby Polska stała się nowoczesnym państwem. Co nie znaczy, że problemy można zamiatać pod dywan, głosząc, ileż to meczów międzypaństwowych lub koncertów rockowych odbędzie się na Stadionie Narodowym w Warszawie.

Minister Adam Giersz musiał interweniować, aby PZPN nie myślał o przeniesieniu spotkania z Niemcami z Warszawy do Gdańska. Powodem niefortunna korespondencja Rafała Kaplera, szefa Narodowego Centrum Sportu. Kapler czuje się naprawdę ważny i - w kontekście meczu Polska – Niemcy na otwarcie Stadionu Narodowego - zaprosił PZPN do organizacji tego wydarzenia! Tyle, że zapomniał – nie wiedział?! - że głównym organizotorem spotkania może być tylko piłkarska federacja, a nie NCS. Kiedy pismo Kaplera trafiło na biurko sekretarza generalnego PZPN, Zdzisława Kręciny, ten natychmiast skonsultował się z prezesem Grzegorzem Lato. Kolejny ruch – rozmowy z Gdańskim, aby 6. września 2011 roku to PGE Arena Gdańsk była świadkiem spotkania z półfinalistą Mundialu 2010 roku. Dopiero minister Giersz załagodził sytuację.

O tej całej sytuacji piszę, ponieważ „Gazeta Wyborcza” w grudniu temu zorganizowała dyskusję na temat wykorzystania stadionów. Krzysztof Sachs z firmy doradczej Ernst&Young stwierdził: „Polskie stadiony mają na siebie zarabiać, bo de facto nie są stadionami, a stadiono-biurowcami”. Na co Kapler – odpowiedający za inwestycję rządu w Stadion Narodowy – zaznaczył: „Od 2013 roku zyski z jego użytkowania mają pokryć roczne koszty”. Dodał: „W zeszłym roku w Warszawie były dwie imprezy na 50 tysięcy widzów. Teraz możemy ich mieć 20”. Dwadzieścia?! Gość naprawdę nie wie, o czym mówi! Już dwa lata temu Kaplar ogłosił, że rocznie na Stadionie Narodowym będzie „8-10 meczów międzynarodowych”. Tyle, że zapomniał, iż rocznie terminów FIFA jest 10-12, a przecież połowa to mecze wyjazdowe. Zapomiał także, że o meczach u siebie decyduje PZPN, a nie Narodowe Centrum Sportu.

Mecenas Jacek Masiota właśnie zaproponował zarządowi związku, aby urządzać przetargi między miastami na organizację kolejnych spotkań międzypaństwowych. Masiota mówi: „Jestem pewny, że będzie to kolejne, naprawdę dobre źródło finansowania PZPN”. Dotychczas związek często musiał dokładać do meczów międzypaństwowych. Na meczu z Wybrzeżem Kości Słoniowej w Poznaniu zarobił 1,5 miliona złotych! Masiota mówi: “Te przetargi to naprawdę może być dodatkowa kasa dla PZPN. A co do organizacji wielkich koncernów w Polsce, to znają się na tym trzy osoby w dwóch firmach. Naprawdę nie jest to łatwy biznes. Poznań na koncercie Stinga wyszedł na zero, bo po pierwsze – znalazł sponsora strategicznego, a po drugie Sting był w trakcie światowego tournee”. Warszawa nie mając dobrego pomysłu zdecydowała się na imprezę z udziałem polskich wykonawców. Już dziś rysuje się klęska na tle poznańskiego Stinga... I tej klęski nie przesłoni laserowy pokaz...

Problemy Stadionu Narodowego unaocznił również właściciel Polonii Warszawa, Józef Wojciechowski. W wywiadzie dla “Polski” - który przeprowadzili Matuesz Borek i Cezary Kowalski - przyznał: “Od pół roku mnie naciskają, aby grać na Stadionie Narodowym, który niebawem powstanie. Bo tam nie ma żadnego programu, jak go zagospodarować na co dzień”.

Pierwszym stadionem na finały EURO 2012, który został oddany, jest ten w Poznaniu. Koncert Stinga, a także mecze Lecha w Lidze Europejskiej przesłoniły problemy związane z tą inwestyacją. Okazuje się, że architekt popełnił szkolene błędy, na czele z legendarnym – z brakiem kas stadionowych. Okazuje się, że powierzchnia biurowa też jest tylko wirtualna. Aby stadion mógł właściwie funkcjonować, potrzebnych jest kolejnych 60. milionów złotych. Pytanie, kto tyle wyłoży – miasto, operator, czy może klub? Zapowiada się dłuższe przeciąganie liny. Właściciel Lecha, Jacek Rutkowski nie zamierza odpuścić tematu, posyłając w bój zaufanego człowieka – Macieja Wandzela. Lech przez ostatnie lata nie był poważnie konsultowany w sprawie obiektu, który ma mu służyć. Nic dziwnego, że szatnia gości jest niebieska, a “Kolejorza” zielona. Zielona? “Tak, zielona” - mówi mi jeden z piłkarzy, przebrany w klubowy niebiesko-biały dres. Jak to zielona? - dopytuję się. “Po prostu ktoś coś przeoczył”. Tak sobie myślę, że to i tak podstęp. Bo w Krakowie na Wiśle – w całym projekcie architektonicznym – przeoczyli jedną szatnię. A w Poznaniu tylko pomieszali kolory...

Generalna uwaga – stadiony w Polsce po pierwsze są przepłacone, a nie do końca wykończone. A po drugie, nie bardzo wiadomo, jak je właściwie wykorzystywać. Mecenas Masiota mówi: “Na Zchodzie najpierw jest pomysł na komercyjne wykorzystanie obiektu, a później jego budowa. U nas najpierw jest budowa, a później myśli się, co z tym stadionem zrobić”. Nic dodać, nic ująć.

http://romankolton.blog.interia.pl/?id=2005813

Transferowy Zawrót Głowy....

Z dniem 1 stycznia otwarte zostało zimowe okienko transferowe. Trenerzy mają okrągły miesiąc, aby znaleźć odpowiednie wzmocnienia dla swoich zespołów.


W lidze hiszpańskiej największe zakupy poczyniła drużyna z Andaluzji - Malaga.
Do klubu trafili Maresca (Przyszedł z  Olympiakosu), Demichelis (wypożyczenie z  Bayernu Monachium z opcją transferu definitywnego), Asenjo (wypożyczenie) oraz Ignacio Camacho. Ale na tym nie koniec. Malaga potwierdziła już  transfer Julio Baptisty, a trener zespołu Pellegrini domaga się jeszcze transferu lewego obrońcy. Na "celowniku" znalazł się zawodnik z Gijon - reprezentant Hiszpanii U-21, Jose Angela.
W La Corunii trener Lotina złożył petycję o transfer napastnika. Mówi się o Argentyńczyku Bosellim z Wigan oraz Egipcjaninie Mido z Ajaxu.
Barcelona po transferze Afellaya, nie planuje dalszych wzmocnień. W tym klubie słynącym z pracy z młodzieżą zawsze można sięgnąć po posiłki z drugiej drużyny...
Real Madryt  także nie planuje transferów,jednak  plany mogą się zmienić,jeśli Higuain będzie musiał przejść operację.
A co w polskiej lidze?
Pierwszym   potwierdzony transferem jest odejście z Lecha Poznań Sławomira Peszki do FC Koeln.
Wisła Kraków straciła podstawowego bramkarza Mariusza Pawełka, który będzie grał w tureckim Konyasporze. Blisko odejścia są także bracia Paweł i Piotr Brożkowie - zainteresowanie wyraża Tranzbospor.
Z drużyny lidera Jagielonii Białystok może odejść Kamil Grosicki.Jego zatrudnieniem zainteresowani są Grecy z Arisu Saloniki. Podobno oferują 900 tys.euro.Jeśli popularny "Grosik" odejdzie bardzo prawdopodobne jest przyjście Bartłomieja Grzelaka, który z trenerem Probierzem współpracował jeszcze w Widzewie. A co w Legii Warszawa? Na pewno ma przyjść nowy napastnik  i środkowy obrońca, lecz na razie konkretnych decyzji brak.
I jeszcze parę Newsów z innych lig:
Klub angielskiej Championship, Crystal Palace, pozyskał na zasadzie wolnego transferu reprezentanta Norwegii, Steffena Iversena z zespołu Rosenborga Trondheim.
Nowym zawodnikiem Ajaxu Amsterdam został 19-letni obrońca rodem z Finlandii - Henri Toivomaki, który podpisał kontrakt do 2013 roku z opcją przedłużenia na kolejne dwa lata.
AC Milan potwierdził dziś transfer napastnika Antonio Cassano. Jak podaje strona internetowa Rossonerich to ostatni transfer zespołu w zimowym okienku transferowym.
Bayern Monachium pozyskał zawodnika Hoffenheim  Brazylijczyka Luiza Gustavo. Ten 23-letni defensywny pomocnik ma kosztować 15 miliomów euro.

Źródło: http://sportwszystko.blogspot.com/

Orliki są, ale brakuje dzieci.

Program stworzenia sztucznych boisk piłkarskich w tak w większych, jak i mniejszych miejscowościach, a także na wsiach był jednym z najbardziej eksponowanych punktów kampanii Platformy Obywatelskiej przed poprzednimi wyborami parlamentarnymi.

Jak się okazało, program rzeczywiście ruszył, a boiska zaczęły powstawać w wielu miejscowościach na terenie naszego kraju jak grzyby po deszczu.
Na tą chwilę wybudowanych jest już ponad 1200 boisk ze sztuczną nawierzchnią gotowych na przyjęcie młodych adeptów piłkarskich.
I w tym miejscu pojawia się problem. Orliki stoją często  niebezpiecznie puste i zaczynają wyglądać jak każdy nowy kosz do koszykówki, plac zabaw, który po niedługim czasie zamiast być miejscem gdzie mogą przyjść matki z dziećmi staję się miejscem zakrapianych spotkań starszej młodzieży. Problem z zachęceniem dzieci i młodzieży do uprawiania sportu staję się coraz bardziej wyraźny niestety również w naszym kraju. Potrzebne jest wypracowanie rozwiązań, które pozwolą zapełnić te nowoczesne place zabaw i boiska sportowe. W tym celu coraz więcej szkolonych jest trenerów, którzy mają być przygotowywani wyłącznie w celu warsztatów z dziećmi i młodzieżą na Orlikach. Zainteresowanie funkcją trenera jest całkiem niezłe, trzeba jednak pamiętać, że nie każdy może trenować młodzież, Do tego niezbędne jest odpowiednie wykształcenie i patenty trenerskie. Dlatego najczęściej też trenerami zostają nauczyciele wychowania fizycznego.
Dużą zaletą zapisania dziecka do grupy Orlików w stosunku do zajęć klubowych jest to, że zajęcia z Orlikami są zupełnie bezpłatne, a trener i podstawowy sprzęt treningowy są opłacane przez gminy.
Chociaż do pełnego wykorzystania boisk sportowych w Polsce jest ciągle daleko, jednak coraz większa aktywność samorządowa i administracji państwowej jest iskierką nadziei zarówno dla rozwoju fizycznego dzieci jak i dla sportu w Polsce. Ciągle jednak brakuje nam profesjonalnych akademii działających czy to przy klubach, czy z inicjatywy państwa jak ma to miejsce we Francji.

http://artelis.pl/artykuly/22066/orliki-sa-ale-brakuje-dzieci

Jakie buty: Piłka nożna



Tym razem piszemy do fanów piłki nożnej, zarówno tych czynnych, biegających po boiskach, jak i tych biernych, siedzących na trybunach lub przed telewizorem. Każdy sportowiec jak i każdy kibic powinien wiedzieć więcej na temat butów piłkarskich.


Tak jak przy wyborze butów do joggingu czy tańca, tak i tutaj istnieje kilka zasad o ktorych należy pamiętać. Przede wszystkim należy znać rodzaje obuwia piłkarskiego. W tej dziedzinie możemy wyróżnić cztery rodzaje obuwia piłkarskiego:
Wkręty Lanki Turfy (śniegówki)Halówki.
Wkręty to buty, które posiadają metalowe lub aluminiowe, wkręcane korki. Buty te świetnie sprawdzają nie na murawie, dzięki korkom, wbijają się w nawierzchnię i pozwalają dzięki temu uzyskać większą przyczepność. W tego typu butach mogą jednak grać tylko dorośli gracze i juniorzy, zakazane jest używanie tych butów przez młodych piłkarzy i dzieci, ponieważ w wyniku ostrych starć na boisku można poranić sobie nogi.
Lanki to również „korki”, jednakże są wykonane z tworzywa sztucznego, z tego samego co reszta podeszwy i nie można ich wykręcić. Niewątpliwie jest to minusem, gdyż w przypadku gdy stanie się coś z korkiem, niestety trzeba wymienić całe buty, a nie jest to mały koszt. Zdecydowanie nadają się na gorszą murawę.
Trufy to buty przystosowane do gry na sztucznej murawie oraz na twardych i wilgotnych nawierzchniach. Nadają się także do biegania po śniegu. Na ich podeszwie znajduje się kilkadziesiąt małych gumowych koreczków.
Halówki to buty przeznaczone głównie do gry w halach zamkniętych, na parkiecie lub asfalcie. Gra na murawie nie będzie możliwa, gdyż buty nie posiadają żadnych wypustek, podeszwa jest gładka co zapewnia przyczepność na płaskiej powierzchni, po trawie będą się ślizgały.
Kilka zasad:
Buty piłkarskie powinny być idealnie dopasowane, zbyt duże nie będą sprawiały przyjemności z gry, a wręcz przeciwnie, mogą się ślizgać bądź obcierać powodując obtarcia i pęcherze na stopach. Podczas przymierzania spróbuj dotknąć dużym palcem stopy, czubka buta, następnie postaraj się wcisnąć kciuk między piętę a zapiętek buta, jeśli ci się udało, rozmiar jest idealny. Jeżeli kupujesz buty dziecku wieku 6-9 lat, te odległości mogą być trochę większe. Do sklepu weź ze sobą skarpety piłkarskie i ochraniacze na golenie, wszystko musi do siebie pasować i musisz czuć się komfortowo w swoim stroju.
Dla początkujących najlepsze będą buty w całości wykonane z materiałów syntetycznych, gdyż dopasowują się do stopy, natomiast buty skórzane mogą stać się sztywne lub zmienić kształt pod wpływem wilgoci lub nieprawidłowego suszenia. Gdy buty zamokną włóż w nie gazety i susz bez dużego napływu ciepłego powietrza. 
Artykuł może być przedrukowywany jedynie w niezmienionej postaci z zachowaniem aktywnych linków.

http://artelis.pl/artykuly/23071/jakie-buty-pilka-nozna
 

Przyszłość Lecha Poznań w Europie

W artykule tym przedstawiam państwu jak według mnie wyglądają szanse Lech Poznań na grę w europejskich pucharach w obecnym a także w przyszłym sezonie.
Witam wszystkich.

Chciałbym dziś pokrótce omówić szanse Lecha Poznań w obecnych rozgrywkach ligowych jak i pucharowych i jak to się przełoży na przyszły sezon europejskich pucharów. Wybrałem akurat ten klub gdyż jak wiadomo od jakiegoś czasu(dokładnie od 2 lat) to właśnie piłkarze Lech w godny sposób reprezentują Polskę w europejskich pucharach.
W obecnym sezonie piłkarze trenera Bakero w lidze nie prezentują się najciekawiej. W 15 spotkaniach zgromadzili ledwie 19 punktów i tracą do lidera(Jagiellonia) 11 punktów. Biorąc pod uwagę że do końca sezonu pozostało co prawda jeszcze 15 kolejek , oraz fakt jak wyrównana jest liga w górnej części tabeli i jak ciężko gra się na wyjazdach nie daję zbyt dużych nadziei na obronę tytułu mistrza Polski piłkarzom z Poznania. Wobec takiej sytuacji szanse na zapewnienie sobie gry w przyszłorocznych pucharach mogą zdobyć na 2 sposoby: zwycięstwo w Pucharze Polski lub zwycięstwo w lidze europejskiej. Według mnie zarówno trener jak i działacze a przede wszystkim piłkarze powinni skupić się właśnie na tych dwóch imprezach, a w szczególności na tej pierwszej.
W pucharze Polski najbliższym przeciwnikiem Kolejorza będzie Polonia W-wa. Na pewno jest to klub do ogrania, tym bardziej że prezes Wojciechowski znowu chce zmienić trenera(Paweł Janas nie osiąga wyników) a jak wiadomo częste zmiany trenerów przekładają się na grę zespołu. Nie można zapomnieć o Jose Bakero który też będzie chciał udowodnić prezesowi Wojciechowskiemu ze niesłusznie zwolnił go po 5 kolejkach z Polonii gdy ta prowadziła w lidze. Z kolei w lidze europejskiej Lech trafił na Bragę. Klub z Portugalii który w tym sezonie potrafił zwyciężać Sevillę na wyjeździe 4:3 czy Arsenal u siebie 2:0. W takiej sytuacji piłkarze z Wielkopolski nie wystąpią raczej w roli faworytów w dwumeczu, a jak wiemy w takiej roli czują się najlepiej. Grają bez obciążenia psychicznego przez co ich akcje są szybkie, dokładne i skuteczne o czym przekonał się Juventus Turyn czy Manchester City. Oczywiście po ewentualnym przejściu Bragi, na dalszej drodze do finału będą czekać coraz silniejsze drużyny, ale historia nie raz pokazywała ze w futbolu nie zawsze wygrywa silnijeszy, a do finału nie zawsze dochodzą faworyci.
W europie w większości mamy teraz przerwę w rozgrywkach. A jak mamy przerwę to mamy otwarte okienko tranferowe w którym już szeregi Kolejorza opuścili Peszko i Tshibamba. Ale o ile Peszko stanowił o sile klubu o tyle Tshibamba był jedynie rezerwowym które nie potrafił wykorzystywać dawanych mu szans. Myślę ze po odejściu Peszki wieksze szanse na grę będą otrzymywać Kiełb i Możdżeń, którzy potrafią grać w piłkę co udowodnili nie raz. Wydaje mi się że działacze klubu przy Konwiktorskiej zatrzymają do końca sezonu Rudnevsa w składzie który jeszcze ma czas na europejską karierę. Dodając do tego fakt ze Lech na pewno pozyska nowych piłkarzy (kupno Ślusarskiego oraz zainteresowanie Woląkiewiczem) mogę jasno stwierdzić że są duże szanse na oglądanie piłkarzy w niebieskich strojach w europejskich pucharach w przyszłym sezonie.

Pozdrawiam
Zapraszam na mój blog http://sport-lewinio.blogspot.com

Piłkarskie podsumowanie roku 2010!!!

Mistrzostwa Świata w RPA , Liga Mistrzów oraz świetne występy Lecha Poznań w Lidze Europejsckiej pod dyktando tych wydażeń minął ostatni rok w futbolu, był to rok naprawde udany i bogaty w wielkie emocje piłkarskie. 
 

Rok 2010 był bogatym rokiem jeśli chodzi o piłkę nożna zarówno klubowo jak i na szczeblu reprezentacyjnym. Główną impreza minionego roku były oczywiście Mistrzostwa Świata w RPA odbywające się w czerwcu i na początku lipca. Po raz pierwszy taka impreza zagościła na kontynencie afrykańskim wzbudzając tym samym wielkie emocję. Sama impreza stała na wysokim poziomie, zarówno piłkarskim jak i organizacyjnym (pomijając wuwuzele kompletnie przeszkadzające oglądać w telewizji mecze). Głównymi bohaterami imprezy i zarazem jej triumfatorami byli oczywiście Hiszpanie, którzy sięgnęli po ten tytuł pierwszy raz w historii pokonując w wielkim finale Holendrów po dogrywce 1-0 , bramkę na wagę tytułu strzelił Andres Iniesta. Niestety jak każda impreza przynosi nam rozczarowania, nie inaczej było i teraz. Do największych rozczarowań należy wymienić występ obrońców tytułu Włochów oraz Francuzów, którzy zakończyli udział w mistrzostwach na fazie grupowej.
Podsumowując ten rok pod kontem reprezentacji nie da się wspomnieć o naszej polskiej kadrze prowadzonej przez Franciszka Smudę. Brak awansu na mistrzostwa świata oraz bardzo słabe wyniki w meczach towarzyskich nie napawają optymizmem przed kolejnym 2011 rokiem, jednakże selekcja którą przeprowadza trener reprezentacji wydawać by się mogła, że zmierza w dobrym kierunku co pokazał mecz na koniec roku z Wybrzeżem Kości Słoniowej wygranym przez nasz zespół w stosunku 3-1.

Kończący się rok w piłce klubowej był rokiem zdominowanym przez Inter Mediolan klub prowadzony przez Portugalczyka Jose Murinho wygrał wszystko co było do wygrania w klubowej piłce Ligę Mistrzów, Mistrzostwo Włoch jak również Klubowe Mistrzostwa Świata. Przez cały rok również pasjonowaliśmy się pojedynkami toczącymi w lidze hiszpańskiej pomiędzy Barceloną a Realem Madryt. Lepiej z tych potyczek wychodziła Barcelona która nie dość, że sięgnęła po tytuł Mistrza Hiszpanii to na domiar złego dwa razy pokonała Real w lidze i to w ostatnim meczu na jesień, aż 5-0 upokarzając wielki Real Madryt.
Jeśli chodzi o polską piłkę klubową to cały rok zdominował Lech Poznań, zespół prowadzony przez Jacka Zielińskiego (którego pod koniec sezony zastąpił Jose Mari Bakero) spisywał się bardzo dobrze w lidze polskiej sięgając po tytuł. Niestety świetna gra nie przełożyła się na awans do Ligi Mistrzów do której mistrz polski próbuje się dostać nieskutecznie od 14lat. Na otarcie łez dla Lecha pozostała Liga Europejska i tu o dziwo mistrz polski spisywał się wręcz rewelacyjnie. Po losowaniu grup Lech trafił do grupy śmierci z takimi tuzami piłkarskimi jak Manchester City, Juventus Turyn czy nieco słabszy FC Salzburk. Każdy nie dawał Lechowi najmniejszych szans z takimi drużynami a Lech po raz kolejny udowodnił, że w piłkę nie grają ogromne pieniądze i marki tylko ludzie i z 10pkt na koniec wyszedł z 2 miejsca z grupy ustępując tylko Manchesterowi City gorszą różnicą bramek. Miejmy nadzieję że w przyszłym roku Lech równie udanie będzie reprezentował nasza piłkę klubową na arenie europejskiej.

http://kynek2-pilkanozna.blogspot.com/